Artykuł
Szanujmy polskiego rolnika
Strategiczna rola rolnictwa dla gospodarki nie opiera się na wskaźnikach ekonomicznych – bo rolnictwo w Polsce to nieco ponad 2 proc. PKB – lecz na poprawie pozycji w geopolitycznych układankach
Z Markiem Gugałą rozmawia Nikodem Chinowski
Jaki jest dziś polski rolnik?
Wizerunek chłopa w gumofilcach, w kufajce i z widłami to już przeszłość. Takiego rolnika już w Polsce nie ma, a jeśli się gdzieś trafi, to jest to już absolutny margines. Struktura mieszkańców wsi od dłuższego czasu się zmienia, przechodzi podobne procesy jak wcześniej w miastach. Następuje industrializacja obszarów wiejskich, wzrost roli usług, bogacenie się, a w gospodarstwach coraz częściej zamieszkują osoby uciekające z miast – albo kupujące taką nieruchomość, albo przejmujące ją po rodzicach. Nawet najmniejsze, kilkuhektarowe rodzinne gospodarstwa nastawione na produkcję na własny użytek często korzystają z w miarę nowoczesnego sprzętu i takiej technologii produkcji. Poziom wykształcenia rolników też się znacząco podniósł – dziś większość ma wykształcenie co najmniej średnie, a nierzadko wyższe w kierunku rolniczym. Nie mamy czego sobie ujmować: polski rolnik nie odbiega dziś swoją wiedzą, parkiem maszynowym, technologią produkcji od swoich kolegów po fachu z Europy Zachodniej.
Możemy więc powiedzieć, że polskie rolnictwo jest już nowoczesne?
Szacuję, że ok. 300–400 tys. polskich gospodarstw, czyli ponad połowa, jest dziś wyposażone lepiej niż w całej UE. Natomiast dużym problemem naszego rolnictwa jest struktura agrarna. Według danych GUS średnia powierzchnia gospodarstwa wynosi ok. 11 ha. To bardzo niewiele na tle innych krajów. W tak małych gospodarstwach, a szczególnie sprofilowanych na produkcję roślinną, nie da się przejść na rolnictwo 4.0, czyli wysoko uprzemysłowione, zmechanizowane i zrobotyzowane. Koszty jednostkowe byłyby o wiele wyższe niż zysk z produkcji na tak niską skalę.