Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-04-26

Czy Unię da się lubić

Z Unią Europejską jest trochę jak z pochodem pierwszomajowym z czasów PRL: „Ochota już przeszła, teraz idzie Wola”

Entuzjazm dla Unii, który dominował w Polsce (i nie tylko) 20 lat temu, gdzieś się ulotnił. I trudno się w gruncie rzeczy dziwić. „U sąsiada trawa zawsze wydaje się bardziej zielona” – mówi stare porzekadło. Z perspektywy kraju przeoranego najpierw doświadczeniem komunizmu, a potem kilkunastu lat burzliwej transformacji ustrojowej, ekonomicznej i społecznej, u progu XXI w. Unia mogła jawić się jako oaza stabilności i dobrobytu.

Owszem, były też obawy – że nas wykupią, odbiorą nam tożsamość itp. Proeuropejska większość trochę starała się je rozwiać argumentami, a trochę zabić śmiechem. Okazało się, że prawdziwe, długofalowe niebezpieczeństwo czaiło się gdzie indziej.

Fin de siècle

Mało kto zdawał sobie wówczas sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze z tego, że jakość życia tam, wyraźnie wyższa niż u nas, to nie tyle skutek samej „unijności”, ile skumulowany efekt stuleci rozwoju i wykorzystywania szans cywilizacyjnych (w tym bogacenia się na kolonializmie oraz bycia liderami XIX-wiecznej rewolucji technologicznej). Po drugie, że na zachodzie Starego Kontynentu już wtedy dojrzewały procesy, które wkrótce miały zaburzyć względnie sielankowy obraz – a tamtejsze elity, syte i kunktatorskie, okażą się kiepskie w reagowaniu na zupełnie nowe wyzwania.

Dzisiaj swoista renta wynikająca z dawnych przewag „starej” Europy nad resztą świata wyczerpała już swój potencjał. Nie tylko Stany Zjednoczone, lecz także dawni pariasi globalnego kapitalizmu – z Chinami i Indiami na czele – odjeżdżają coraz szybciej. Wygrywają skalą, ale też efektywnością rozwiązań oraz determinacją w ich wdrażaniu. Zasuwają w pocie czoła i nie boją się eksperymentować. Tymczasem my, zapatrzeni w świetną przeszłość, zupełnie jakby po drodze nie było dwóch wojen światowych (z których druga ostatecznie przeniosła centra ładu międzynarodowego poza Stary Kontynent), domagamy się zachowania naszego miejsca przy stole z racji zasiedzenia. Bo nie wyobrażamy sobie, że teraz to Europa może się stać daniem na czyimś talerzu. A przecież może, co więcej, jest do tego na dobrej drodze.

Pobierz pliki wydania
close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00